Wśród wielu osób idących rano w powszedni dzień do pracy w Watykanie można zobaczyć kardynałów i księży z całego świata, dostojników znanych z telewizji, współpracowników papieża. Po wejściu na plac Świętego Piotra, trzymając się prawej strony kolumnady Berniniego, poszukajmy na chodniku marmurowej płyty z herbem Jana Ogród klasztorny. Powstanie opactwa datuje się na rok 1222, kiedy to biskup krakowski Iwo Odrowąż nadaje zakonnikom wieś Mogiłę: rozpoczyna się budowa klasztoru, folwarku, gospodarstwa, aranżacja ogrodu; wszystko według reguł zakonnych – klasztor powinien być tak urządzony, aby wszystko co potrzebne w nim było: a więc woda Idąc po bułki, można zobaczyć papieża i jego gości i być świadkiem niecodziennych zdarzeń. Watykan urzeka pod wieloma względami. Tradycją, świętością, historią, architekturą. W godzinach nocnych i wieczornych jest enklawą ciszy i spokoju, co tak bardzo różni go od Rzymu, który wiecznie tętni życiem i nie zasypia. Ostatni pogrzeb papieża odbył się w 2005 roku, kiedy do zmarł Jan Paweł II. Najnowsze z działu Papież Benedykt XVI zmarł 31 grudnia 2022 roku w Watykanie. Można więc z pewnością podkreślić – Jezus nie urodził się w Watykanie, nie mieszkał w Watykanie i w Watykanie nie umarł za nasze grzechy. W czasach Jezusa wątpliwym jest to, by Jezus miał czas na tak długą podróż. Jako ciekawostkę warto dodać, że Watykan stał się odrębnym państwem-miastem dopiero w 1929 roku. Złamanie Porta Pia 20 września 1870 roku w Rzymie oznaczało utratę państw papieskich, symbolu doczesnej władzy papieża na przestrzeni wieków. Do tego wydarzenia historycznego można podejść z różnych punktów widzenia: politycznego, historycznego, prawnego i kościelnego. . Rok temu papież Franciszek przeszedł operację jelit. Od miesięcy dokucza mu ból kolan. Czy pod koniec lata ogłosi swoją rezygnację? Kilka dni temu biskup Augsburga Bertram Meier gościł u papieża Franciszka. Po wizycie w Watykanie powiedział niemieckiej Katolickiej Agencji Informacyjnej, że nie doświadczył 85-latka jako zmęczonego sprawowaniem urzędu. – Był bardzo silny fizycznie i psychicznie, miał duże poczucie humoru i w ogóle się nie męczył – mówił Meier. Papież nie korzystał z wózka inwalidzkiego, tylko ze swojej laski – dodał. Kiedy pracownicy (bo takim jest i biskup) opisują stan zdrowia swojego przełożonego po spotkaniu z nim, nie należy spodziewać się bardzo obiektywnego spojrzenia. Choć papież jest jednym z wielkich duchownych i wciąż jednym ze światowych autorytetów moralnych, stoi też na czele systemu absolutystycznego. Tematem jest teraz jego samopoczucie. Co najmniej od czasu, gdy rok temu – 4 lipca 2021 roku – doniesienia o operacji jelit zaskoczyły watykańskich dziennikarzy. Zaskoczeni operacją Tamtego dnia w południe – jak zwykle w niedzielę – papież modlił się jeszcze z okna Pałacu Apostolskiego z tysiącami wiernych na Placu Świętego Piotra. Na koniec zawsze prosił ludzi po włosku „Non dimenticate di pregare per” („Nie zapomnijcie się za mnie modlić”). Zwyczajowe „buon pranzo” („smacznego”), które zawsze cieszy Włochów, nie padło. 4 lipca 2021: krótko przed operacją Zaledwie kilka godzin później tweet dyrektora watykańskiego biura prasowego zaskoczył watykańskich korespondentów i wiernych na całym świecie. Matteo Bruni podał zwięzłą informację o „zaplanowanej” operacji. Później poinformowano, że papież ma się dobrze, chodziło o zapalenia w ścianie jelita. Mimo to dziennikarze zaczęli aktualizować przygotowane nekrologi papieża. Po jedenastu dniach Franciszek wrócił do Watykanu. Prawie dwa miesiące później, w jednym ze swoich wywiadów dał do zrozumienia, że operacja jelita była najwyraźniej poważniejsza, niż początkowo sądzono. „Pielęgniarz uratował mi życie” – powiedział hiszpańskiej rozgłośni. Jeden z najstarszych papieży w historii A teraz, rok później? Od dwóch miesięcy widzimy papieża na wózku inwalidzkim. 5 maja br. widok ten miał swoją premierę. Jako powód podano utrzymujące się dolegliwości w kolanie. Lekarze, jak wyjaśnił Franciszek, zabronili mu stać lub chodzić przez dłuższy czas. Statystycznie od dawna jest jednym z dziesięciu najstarszych papieży w historii Kościoła katolickiego. Franciszek od momentu objęcia urzędu znany jest z niekonwencjonalnych wystąpień. Na ważnych konferencjach w Watykanie często widziano go idącego na miejsce obrad pieszo, z aktówką w ręku. Z biegiem lat jego chód wydawał się coraz cięższy. Papież Franciszek 22 czerwca 2022 Przez zdjęcia na wózku znów powraca temat samopoczucia Franciszka. W czerwcu chciał jechać do Libanu, ale z powodu kolana plany zostały zmienione, a wizyta oficjalnie przełożona. Na ten tydzień była planowana wizyta w Sudanie Południowym i Kongu. Do tej podróży dążył od lat, razem z głową Kościoła anglikańskiego. Miała to być wizyta u najbiedniejszych mieszkańców afrykańskich obszarów kryzysowych. U tych, którzy są tak bliscy sercu Franciszka. Już po opublikowaniu pierwszych zdjęć na wózku Watykan opublikował jeszcze program podróży, a Kongo i Sudan Południowy przygotowywały się na wizytę. Jedzie numer dwa Ponad trzy tygodnie temu zapadła decyzja: Franciszek jednak nie pojedzie. Rzecznik Watykanu Bruni jako powód podał radę lekarzy, by nie szkodzić „wynikom terapii”.. Teraz, zamiast papieża, po obu krajach podróżuje watykański numer dwa – sekretarz stanu, kardynał Pietro Parolin. A Franciszek odprawił mszę z chrześcijanami z Konga w Bazylice św. Piotra. Gorące rzymskie lato będzie teraz spokojniejsze dla papieża. W lipcu, jak zwykle, nie ma dużych audiencji dla wiernych. Wystąpienia publiczne Franciszka są coraz rzadsze. Jego harmonogram wydaje się jednak dość oryginalny. W piątek, 1 lipca, spotkał się nie tylko z biskupem Augsburga Meierem, ale także z przedsiębiorcą Elonem Muskiem, jednym z najbogatszych ludzi na świecie. „Zaszczycony wczorajszym spotkaniem z papieżem” - napisał następnego dnia na Twitterze 51-letni miliarder. Na zdjęciu widać poważnego Muska obok uśmiechniętego papieża, a obok niego czwórkę dzieci Muska. Parę dni wcześniej Franciszek nie mógł uczestniczyć w długo planowanym spotkaniu z członkami Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu Konsultacji Międzyreligijnych. Jak stwierdzono, z powodu ostrego bólu. Podano do wiadomości przynajmniej tekst przemówienia rozpoczynającego się od słów: „Drodzy starsi bracia i siostry, shalom!”. To spotkanie w papieskim kalendarzu było z pewnością ważniejsze niż spotkanie z Muskiem. Pod koniec lipca papież chce odbyć pielgrzymkę do Kanady. Lot transatlantycki, w sumie cztery starty i cztery lądowania, spotkania z rdzennymi mieszkańcami, którzy cierpieli w instytucjach kościelnych. Z tych planów Watykan nie rezygnuje. Nominacja nowych kardynałów w Rzymie Za kilka miesięcy Franciszek będzie urzędował dłużej niż jego poprzednik – papież Benedykt XVI. W swoim kalendarzu umieścił ważne pod względem kościelnym daty na koniec sierpnia. 27 sierpnia (a nie jak zwykle pod koniec listopada lub na przełomie lutego i marca) przyjmie 20 nowych duchownych do tzw. Kolegium Kardynałów. 16 z nowych kardynałów nie ma jeszcze 80 lat, więc w razie konklawe będą mogli pomóc w wyborze następcy Franciszka. Msza z chrześcijanami z Konga w Bazylice św. Piotra Na 29 i 30 sierpnia Franciszek zwołał do Watykanu na konsultacje wszystkich kardynałów Kościoła powszechnego. Tematem jest reforma kurii. Nietypowa jest też oprawa tego spotkania. Franciszek planuje na 28 sierpnia wycieczkę helikopterem do L'Aquili w Abruzji, podczas gdy większość kardynałów Kościoła powszechnego jest w Rzymie. Tam planuje odwiedzić grób papieża Celestyna V, który zrezygnował z urzędu w 1294 roku. Celestyn jest ostatnim papieżem przed Benedyktem XVI, który zdecydował się na ten krok w 2013 roku. Nawiasem mówiąc, reforma kurii rzymskiej konsekwentnie forsowana przez Franciszka w latach jego pobytu w Rzymie przewiduje, że wszyscy duchowni w Watykanie powinni pełnić swoje funkcje maksymalnie dziesięć lat, dwie kadencje po pięć lat. Dziesięciolecie pontyfikatu Dziesięć lat na stanowisku – Franciszek mógłby to świętować w marcu 2023 roku. Miałby wtedy 86 lat. Nawet jeśli wszyscy urzędnicy stanowczo odrzucają wszelkie sugestie o dymisji, od dawna spekuluje się, czy schorowany Franciszek ogłosi pod koniec sierpnia br. że ustąpi w 2023 roku. Sam papież został już skonfrontowany z plotkami. W poniedziałek ( w rozmowie z agencją Reutera oddalił wszelkie spekulacje na temat rezygnacji. – To nigdy nie przeszło mi przez myśl – powiedział. – Na chwilę obecną nie, na chwilę obecną nie. Naprawdę – dodał. Franciszek powtórzył swoje stanowisko, że mógłby pewnego dnia zrezygnować z urzędu, zamiast sprawować go dożywotnio – gdyby zdrowie uniemożliwiło mu kierowanie Kościołem. Zapytany, kiedy to może nastąpić, odpowiedział: – Nie wiemy. Bóg powie. Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >> Księżna Charlene jest obecnie pod uważną obserwacją mediów. Śledzony jest każdy jej krok i gest. Nie więc dziwnego, że kiedy pojawiła się w Watykanie, natychmiast dostrzeżono, że jej strój łamie protokół. Charlene z Monako swego czasu została nazwana najsmutniejszą panną młodą świata, a media długo rozpisywały się na temat wydarzeń, które miały miejsce w dniu jej ślubu z Albertem. Wówczas wyszło na jaw, że książę ma nieślubne dziecko, a ona chciała uciec sprzed był zmuszony przyznać, że ma syna, po tym jak jego matka Nicole Coste złożyła pozew o zbadanie ojcostwa. Był to drugi skandal miłosny księcia Monako – w 1992 roku Tamara Rotolo urodziła jego córkę, Jazmin Grace miała zaakceptować nieślubne dzieci męża, jednak jak podają osoby z pałacu, nie było to dla niej maju ubiegłego roku Charlene udała się do domu do RPA na krótką wizytę na rzecz ochrony zwierząt. Poważna infekcja zatok uniemożliwiła jej powrót do Monako przez sześć miesięcy. Kiedy w końcu się pojawiła w pałacu, wyjechała ponownie kilka dni później, do szwajcarskiej kliniki w celu leczenia swojego zdrowia przytłoczona i nie mogła stawić czoła obowiązkom urzędowym, życiu w ogóle, a nawet życiu rodzinnemu – powiedział wtedy cały czas żyje doniesieniami z dworu w Monako. O małżeństwie Grimaldich krążą już legendy, a na temat kryzysu napisano już chyba wszystko. Księżna jest pod stałą obserwacją, a każdy jej gest czy grymas jest szczegółowo analizowany. Właśnie media obiegły informacje o tym, że złamała protokół podczas wizyty w Charlene złamała protokół w WatykanieW środę 20 lipca książę Albert i Charlene udali się do Watykanu na prywatną audiencję do papieża Franciszka. Księżna u głowy kościoła katolickiego pojawiła się ubrana w czarną suknię z długim rękawem. Kreacja sięgała do połowy łydki. Zdecydowała się mocno podkreślający oczy makijaż. Na szyi zawiesiła różaniec z białymi koralikami, zakończony srebrnym krzyżem. Nie zapomniała też o mantyli, czyli okryciu głowy z jej strój nie do końca był zgodny z protokołem. Górna część sukienki księżnej była przezroczysta i przez dekolt w łódkę odkrywa sporą część ramion Charlene. Daily Mail wprost pisze o tym, że księżna zerwała w ten sposób z tradycją nakazującą zasłanianie kobietom ramion podczas spotkań z ciekawostkę dodajmy, że Charlene jest jedną z siedmiu kobiet na świecie, które mogą pojawić się w Watykanie w białej stylizacji. Ten przywilej należy do katolickich królowych i i Albert w WatykanieCharlene i Albert w WatykanieCharlene i Albert w WatykanieElwira SzczepańskaZ wykształcenia polonistka, z zawodu redaktorka. Miłośniczka crossfitu i zdrowego stylu życia. Wielbicielka francuskiego kina, włoskiej kuchni i filmów Stanisława Barei. W różnych miejscach na terenie państwa watykańskiego — w Muzeach Watykańskich, Bibliotece Apostolskiej i tajnym Archiwum — znajduje się wiele pamiątek mających wartość artystyczną. Wśród tych dzieł jest dosyć pokaźny, liczący kilkaset obiektów, rozdział naszej artystycznej kultury. To namacalny dowód obecności Polski w Watykanie. Najsłynniejszym i najczęściej odwiedzanym pomnikiem artystycznym Polski jest obraz Jana Matejki „Sobieski pod Wiedniem”, umieszczony w specjalnej sali Muzeum Watykańskiego. Obraz ten, niebędący ilustracją tego wydarzenia, ale wielką jego interpretacją, porywającą, symboliczną i zarazem reprezentacyjną wizją, kryje szereg idei religijno-patriotycznych. Był darem autora dla papieża Leona XII w 200. rocznicę bitwy pod Wiedniem. Jego pojawienie się w Watykanie miało ukryty cel — głosiło z papieskiej stolicy, że tak zasłużona dla katolicyzmu Polska, mimo że pod zaborami — nadal istnieje. Najstarszym dokumentem związanym z Polską jest regest „Dagome iudex”. Zawiera on, skierowaną na ręce papieża Jana XV, prośbę księcia Dagome (identyfikowanego z Mieszkiem I) o przyjęcie jego posiadłości pod opiekę Stolicy Apostolskiej. Każdy polski pielgrzym odwiedzający Bazylikę św. Piotra zwraca uwagę na nagrobek wnuczki Jana III Sobieskiego Marii Klementyny. A jeśli już jesteśmy w Bazylice św. Piotra, to w jej skarbcu można obejrzeć kielich z pateną, ofiarowany w 1877 roku Piusowi IX przez pątników ze Lwowa. Można na nim zauważyć sceny bitew i postacie świętych ilustrujące dzieje naszego kraju. W pobliskim Castel Gandolfo, letniej rezydencji papieży, w kaplicy zobaczyć można związane z historią Polski freski Jana Rosena, malarza historycznego, które w 1933 roku zamówił Pius XII — wcześniej nuncjusz w Warszawie. Co do ciekawostek, niewiele osób wie, że najstarsze mapy Chin z rysunkami fauny i flory zostały wykonane przez polskiego misjonarza — jezuitę o. Michała Bojma w XVII wieku. Koniec wieku XX przyniósł najwięcej pamiątek związanych z naszym krajem. Ciekawą pozycją jest z pewnością najmniejszy, ale zarazem wymowny znaczek pocztowy, zaprojektowany przez miniaturzystkę Zofię Dąbrowską, będącą autorką ponad 500 miniatur i 100 znaczków dla Poczty Watykańskiej. Znaczek pochodzi z Roku Świętego 1966 i przedstawia papieża Pawła VI, wyciągającego ręce w kierunku witających go Polaków ze słowami pozdrowienia „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. To pamiątka z niedoszłej, z powodu sprzeciwu ówczesnych władz, wizyty papieża w Częstochowie. Od 1978 roku, czyli od początku pontyfikatu Jana Pawła II, nastał nowy okres gromadzenia na Watykanie polskich pamiątek artystycznych. opr. mg/mg Od początku napaści Rosji na Ukrainę papież Franciszek apeluje o zatrzymanie wojny i podjęcie rozmów pokojowych. Po 24 lutego nie było żadnej niedzielnej modlitwy na Anioł Pański, w której nie wspominałby o tym, co dzieje się w Ukrainie. Podobnie rzecz ma się z cotygodniowymi audiencjami generalnymi. W piątek, 25 marca, papież dokonał zaś aktu zawierzenia Ukrainy i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Wielu komentatorom, publicystom, księżom i wiernym brak jest jednak w papieskich wypowiedziach jednoznacznego wskazania agresora i wymienienia przywódcy, który za zło odpowiada – Władimira Putina. Nawet była ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie członek Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich, prof. Hanna Suchocka, na łamach „Przewodnika Katolickiego” wyraziła opinię, że „język dyplomacji w obliczu zbrodni to za mało”. W piątek prezydent odwiedzi papieża w Watykanie. Czy zaprosi Franciszka do Polski? O powodach, dla których papież nie wymienia Rosji ani Putina w swoich wypowiedziach, pisałem na tych łamach 9 marca („Trzecia droga Franciszka”), sporo argumentów przytoczyli też w tych dniach ks. Artur Stopka, pracujący w Watykanie jezuita Krzysztof Ołdakowski czy krakowski biskup Damian Muskus, nie ma więc sensu ich powtarzać. Ale „społeczni” doradcy Franciszka mają dla niego więcej rad dotyczących tego, jak się zachować. Wśród nich jest propozycja wizyty na Ukrainie. W Polsce powstał w tej sprawie nawet list otwarty. Tymczasem – jak twierdzą moi rozmówcy w Watykanie – pomysł papieskiej wizyty w Ukrainie był rozważany już na początku wojny. Kardynałowie Konrad Krajewski i Michael Czerny, którzy w pierwszej połowie marca ruszyli na Ukrainę jako papiescy emisariusze, oprócz spotkań z uchodźcami, zaniesienia im słów otuchy od papieża, rozeznania potrzeb pomocy humanitarnej, mieli także sprawdzić, czy wizyta papieża w Ukrainie jest teraz możliwa. W tej sprawie sondowani byli także i polscy biskupi. Temat upadł, bo – jak twierdzi mój rozmówca zza Spiżowej Bramy – „nikt nie jest w stanie zapewnić papieżowi bezpieczeństwa”. Czytaj więcej Tomasz P. Terlikowski: Potępienie, na które nie stać Watykanu Wojna w Ukrainie – nigdy dość przypominania tego – ma także wymiar religijny. Rosyjska Cerkiew Prawosławna rękoma i ustami swojego zwierzchnika błogosławi dokonujące zbrodni wojennych wojska, wręcza oddziałom rozgwardii ikonę Matki Bożej, by ta „błogosławiła" na zwycięstwo. W tym duchu wypowiada się też nuncjusz apostolski na Ukrainie abp Visvaldas Kulbokas. – Byłoby pięknie i miałoby wielkie znaczenie mieć papieża wśród nas, ale długo rozmawiałem z biskupami i niestety nie jest wcale łatwo zorganizować wizytę w tej sytuacji – stwierdził w rozmowie z tygodnikiem „Famiglia Cristiana”. – Bez minimalnego zawieszenia broni podróż papieża byłaby zbyt ryzykowana dla niego samego oraz dla wiernych – dodał. Sytuacja analogiczna do tej z 1994 r., gdy Jan Paweł II chciał odwiedzić Sarajewo w czasie, gdy wciąż trwały tam walki. Wizyta nie doszła do skutku właśnie ze względów bezpieczeństwa. Jan Paweł II pojechał zatem jedynie do Zagrzebia. Franciszek chciałby pojechać do Ukrainy. To, że chce być blisko z uciekającymi przed wojną, pokazał, odwiedzając włoską wyspę Lampedusa (2013), czy obozy dla uchodźców na greckiej wyspie Lesbos (2016, 2021). Naturalnym miejscem spotkania dla tych, którzy uciekli z Ukrainy wydaje się być Polska, która przyjęła już ponad 2 miliony osób. Wiele wskazuje na to, że w Watykanie bardzo poważnie jest to rozważane. A sygnały, że tak jest, są dość czytelne. W ostatnich dniach Polskę odwiedzał nie tylko papieski jałmużnik, ale też kard. Mario Grech, sekretarz generalny synodu biskupów, czy kard. Gerhard Müller (b. szef Kongregacji Nauki Wiary). Każdy spotykał się z uchodźcami i nietrudno się domyślać, że podzielili się wrażeniami z papieżem. W ubiegłym tygodniu w Watykanie był z kolei metropolita warszawski, kard. Kazimierz Nycz. W poniedziałek papież przyjął na audiencji abp. Stanisława Gądeckiego, szefa polskiego Episkopatu – rozmowa dotyczyła, jak podał oficjalny komunikat, wojny. W piątek u papieża będzie prezydent Andrzej Duda. Nietrudno zgadnąć, co zdominuje spotkanie. Protokół dyplomatyczny przewiduje, by w wypadku wizyty papieża zaproszenie wyszło zarówno od przedstawicieli Kościoła, jak i państwa. Podobnie jak przy okazji pobytu w Polsce patriarchy Bartłomieja I, honorowego zwierzchnika prawosławia. Papież spotykający się w Polsce z uchodźcami z Ukrainy nie zadowoliłby krytyków, ale nie byłoby wątpliwości, po której jest stronie. Przypadek sprawił, że znalazła się na Placu Św. Piotra w dniu wyboru Polaka na Papieża. Ten sam przypadek doprowadził do tego, że obserwowała wielkie poruszenie związane z jego ucieczką z Watykanu. Ale nie była jedyną, która bacznie obserwowała pontyfikat Jana Pawła II, no i jego pogrzeb. Teresa Samsonowska – słupczanka w 1978 roku wyjechała na wycieczkę do Włoch. – To była wycieczka autokarowa zorganizowana przez PKS z Warszawy. Ponieważ miałam swego czasu hopla na punkcie historii starożytnej, nie mogłam jej pominąć. Gdy dotarliśmy tym zdezelowanym autokarem do Włoch, dobrałam się z czterema innymi równie aktywnymi kobietami i latałyśmy po całym Rzymie jak szalone. Przeleciałyśmy tak od Panteonu, aż do Watykanu. I pamiętam, że byłam bardzo zawiedziona, iż wśród tylu zabytków jest taki zwykły blaszany komin. Właziłam też wszędzie, gdzie było tylko można. To było pierwszego dnia. Gdy załatwiałam wycieczkę żył jeszcze Papież Jan Paweł I. Gdy byłam w Rzymie trwało już konklawe związane z wyborem następcy. Cały Rzym żył tym konklawe. Nasza przewodniczka – Krysia co chwile dzwoniła, jaki dymek, jaki dymek? – opowiada słupczanka. Ona jednak niespecjalnie wówczas się tym interesowała, bo planowała zdobyć dla córki autograf Drupiego – piosenkarza, który akurat był w Rzymie. Stanęła nawet w kolejce do niego. – Nagle moja towarzyszka z wycieczki, warszawianka, której mąż zginął na Monte Casino, stwierdziła, że wszyscy są już w Watykanie i powinniśmy się tam natychmiast udać. Nie kłóciłam się z nią, chyba coś mnie tknęło, zwyczajnie wyszłam z kolejki i poszłam z wszystkimi na Plac św. Piotra. Pamiętam, że panował tam taki harmider i gwar, jak na targowisku. Raziło mnie to, bo nie byłam przyzwyczajona. Byłyśmy mniej więcej w połowie Placu św. Piotra, tam, gdzie stoi kolumna, którą Kaligula sprowadził, gdy ktoś rozdarł się: blanco, blanco… Spojrzałyśmy, z komina leciał biały dym, podobno od suchej słomy jest taki jasny dym. I nagle Włosi zaczęli wiwatować, krzyczeć. Potem, tak teatralnie troszeczkę, wyszła Gwardia Szwajcarska – halabardnicy, w pięknych strojach zaprojektowanych przez Michała Anioła. Wyszedł jakiś dostojnik, kardynał chyba i ogłosił Habemus Papam (i wtedy zapadła całkowita cisza) Metropolitans Krakowienzis Karolus Józefatus Wojtyla. Uszy stanęły nam dęba. Włosi zaczęli okazywać niepokój, kto to jest, a nam zwyczajnie łzy płynęły z oczu. No i oni do nas dopadli „Polako, polako”, kto, co? Pamiętam, że aż wbiłam sobie paznokcie w rękę, żeby tylko dobrze wypadł. Co to jednak znaczy presja tłumu. Wtedy nie wielu wiedziało, że studiował w Rzymie. Ale on miał taki sposób bycia, komunikowania się, że od razu przekonał do siebie zebranych. Pamiętam, że błogosławieństwo Urbi ant Orbi, powiedział po włosku: „Jakbym coś przekręcił, to mnie poprawcie”. Jejku, jak oni się ucieszyli, krzyczeli, radowali się. Nie umiem powiedzieć jak długo to trwało, ale troszeczkę – relacjonuje pani Samsonowska. Kilkanaście minut później, gdy wraz z towarzyszkami odwiedziła polskie biuro na Placu św. Piotra czekały ją równie silne przeżycia. – Tam przeżyłam wybór Karola Wojtyly na Papieża jeszcze raz, było tam pełno sióstr przy radiowęźle, bo to tam spływały gratulacje, tam dzwoniono z prośbą o informacje i przez krótkofalówki przekazywano informację o wyborze. Ktoś krzyczał: nie mogę się dodzwonić do polskiej ambasady, ktoś inny próbował się czegoś dowiedzieć. Wielkie poruszenie. Potem wysłuchałam jeszcze Mszy, gdy żegnał go Kardynał Wyszyński i witali kardynałowie z Rzymu. Pamiętam, jak Wyszyński go spytał: „Góralu, czy ci nie będzie żal?”. Rozpłakaliśmy się wtedy – i w jej głosie słychać było tę chwilę wzruszających przeżyć. Włosi to szalenie otwarty naród, ale w tamtych chwilach, wspomina pani Tereska, dodatkowo nas hołubili. – Nasz przewodnik zorganizował specjalną kolację, na której byli Holendrzy. Z kolei, gdy byliśmy na Monte Casino karabinierzy pozwolili nam złożyć kwiaty, zdjęli czapki i specjalnie nas traktowali, ludzie wiwatowali widząc polski autokar… W trakcie tej wycieczki byłam w wielu miejscach, widziałam ogrody, Muzeum Watykańskie i wszystkie te zabytki. Pamiętam, gdy któregoś dnia staliśmy po znaczki, bo tam też jest poczta watykańska, gdy nagle zrobił się jakiś rumor, hałas, machają, krzyczą, biegają. Od tej naszej przewodniczki Krysi dowiedzieliśmy się, że Papież uciekł z Watykanu! Nie mogli go znaleźć. A on, jak potem się okazało, kazał sobie podstawić samochód i gdzieś pojechał. A wszyscy biegali, a właściwie jeździli na tych skuterach i go szukali. A on pojechał wtedy do kliniki, żeby odwiedzić chorego Descura. Już podczas kolejnej wyprawy widziałam Papieża pół roku przed śmiercią i to było coś strasznego, okropnego. Do ostatniej chwili chciał mówić. Ja już nawet nie wiem, co mówił. Pamiętam, że wtedy nie płakałam, ale już wówczas wzbudzało to wielkie emocje, bo przed nami siedział taki młody opiekun grupy niemieckiej, przystojny i tak strasznie płakał, że nie wiem – kończy opowieść pani Teresa i dodaje, że przed śmiercią będzie chciała jeszcze raz pojechać do Rzymu, bo to miasto ma w sobie coś niezwykłego. Słupczanie u Papieża Na audiencji u JP II miała okazję być też Maria Główczyńska, nauczycielka SP nr 1 w Słupcy i działaczka harcerska. -To, co w JP II najbardziej ceniłam, to jego umiejętność rozmowy z ludźmi i wspaniałą pamięć. W Watykanie miałam okazję być w 1991 roku, na wycieczce zorganizowanej przez jedną z gnieźnieńskich parafii. Zresztą było nas wtedy więcej słupczan, bo i państwo Bartkowiakowie i Czerniakowie, ja pojechałam tam z bratem Leszkiem. I z perspektywy czasu coraz bardziej przychylam się do myśli, że audiencja u Ojca Świętego przyczyniła się do tego, że Leszek został kapłanem. Zresztą nie wiem, czy pani wie, ale jest jeszcze jeden Salezjanin ze Słupcy, pan Kamza, który także miał okazję spotkać się z Ojcem Świętym. Wracając jednak do audiencji. Ojciec Święty był tak niezwykłą osobowością, że nie mogliśmy zrezygnować z audiencji. A nie wszyscy z naszej grupy chcieli tam iść. Niestety, nie mogliśmy wnieść gitary, ale udało się nam zaśpiewać. Miałam też okazję przyjąć komunię świętą z rąk JP II. Ojciec Święty nie bardzo miał czas, żeby rozmawiać. Ale i tak próbował naszą grupę dopytać skąd przyjechaliśmy. I tak jak zwykle oko zawieszał na ludziach młodych. Nie miałam okazji rozmawiać z JP II. Przechodził obok mnie, ale się nie zatrzymał. Już podczas wykonywania tego zbiorowego zdjęcia stanął koło Leszka. Zdjęcie można oglądać na wystawie w Muzeum Regionalnym – relacjonuje pani Maria. – Tytuł wystawy – „Bez audiencji” jest trochę przekorny. Bo teraz już bez audiencji każdy, kto chce, może zwyczajnie z nim rozmawiać – mówi Beata Czerniak, dyrektor słupeckiego muzeum. Nie pierwsza to ciekawa wystawa zorganizowana przez muzeum. Tę pt.”Bez audiencji” poświęconą słupczanom i zmarłemu Ojcu Świętemu można oglądać jeszcze do końca maja. Przy okazji zapoznać się można także z wystawą jednego ze starszych i bardziej utalentowanych słupczan. Muzeum jest czynne od wtorku do piątku w godz. od do i w niedzielę w godz. od do – Te wystawy są naprawdę wspaniale przygotowane. Byłam tam z dzieciakami. Warto ją zobaczyć. Są tam zdjęcia wielu Słupczan. Ale malarską też widzieliśmy – podkreśla pani Maria. Mieszkaniec Ostrowitego na pogrzebie Michał Kawa z Ostrowitego miał okazję pożegnać się z Janem Pawłem II. Na jego pogrzeb do Watykanu wyruszył wraz z braćmi Marcinem i Łukaszem i ich dziewczynami. To za sprawą mamy – pani Elżbiety wyruszyli w drogę. Do Rzymu, w wielkim upale, jechali kilkadziesiąt godzin nowym, niewypróbowanym samochodem, który jednak spisał się nieźle. – Dużym plusem było to, że mieliśmy w Rzymie znajomego księdza, który tam studiował. To ks. Marek znalazł nam zakwaterowanie – opowiada. Mieszkańcy Ostrowitego uczestniczyli nie tylko w pogrzebie (który oglądali na telebimie w jednej z uliczek położonych w pobliży Placu św. Piotra), ale mieli okazję także pożegnać się z Ojcem Świętym, gdy jeszcze jego ciało było wystawione w bazylice. – Zaraz gdy dojechaliśmy ustawiliśmy się w kolejce. Po 3,5 godz. udało nam się zobaczyć Papieża na katafalku. Już nie pamiętam tych wrażeń, wiem tylko, że wszystko odbyło się bardzo szybko. Było bardzo dużo różnych narodowości. Ten ekumenizm był widoczny na każdym kroku. Już potem pomyślałem, że właśnie skończył się pewien etap. Myślałem o tym, że on przecież był Polakiem, że kochał polskie góry, że trzymał się polskich tradycji, a teraz… To się skończyło – relacjonuje pan Michał. Z pogrzebu przywiózł kolejarzowi medalik z wizerunkiem zmarłego JP II. Zapamiętał też, że życzliwość ludzka, która wtedy panowała była wielka. Nawet policjanci przymykali oko na drobne niedociągnięcia w kwestii prędkości pojazdów. – Nie wybieram się na beatyfikację. Będę ją oglądał w telewizji. Mam inne obowiązki. 11 miesięcy temu urodziła mi się córeczka – Patrycja – mówi ostrowiczanin. Szczerze też przyznaje, że od kiedy zmarł JP II, nie przygląda się za bardzo następnemu Papieżowi – Benedyktowi XVI. – Nitka się urwała. On nie jest Polakiem. Wydaje mi się, że jest w cieniu JP II. Tego zresztą zwyczajnie trudno byłoby pokonać, tyle zrobił – podkreśla pan Michał.

kiedy można zobaczyć papieża w watykanie